Odebrałem prowiant i lekkim truchcikiem przemieściłem się do stajni. Nie w pełni sprawna noga nie powinna sprawiać problemu, gdy w grę wchodzą losy państwa i miasta.
- Szybciej, koledzy, kaleka was wyprzedził.
Offline
Wziąłem prowiant i szybko pobiegłem do stajni.
Myślałem jak podkradniemy się do prowiantu goblinów będzie trudno ale raczej znajdziemy na to sposób.
Biegnąc mówię:
- Wsiadamy na koń a potem obmyślimy plan jak podkradniemy się do prowiantu goblinów żeby zatruć ich napitek.
Offline
Gracz
Chwyciłem za swoją część prowiantu i pobiegłem za towarzyszami w stronę stajni.
Powiedziałem do nich:
- Plan naszego maga, alchemika byłby dosyć skuteczny gdyby nie jeden problem: jak podejść do beczek z napojami niezauważeni?
Ostatnio edytowany przez Bielikowski (2013-08-05 14:22:55)
Offline
Gdy wojownicy przyszli, Ujrzeli starszego, dobrze zbudowanego mężczyznę obciętego na łyso. Był w trakcie mycia ostatniego z czterech koni. Jego ręce były szorstkie, co świadczy o ciężkiej pracy. Sprawiał wrażenie miłego, prawdopodobnie przez wąs, który zakrywał mu pół twarzy.
- Proszę, to wasze siodła. Jedźcie i wybijcie tych j*banych dzikusów. To najlepsze cztery konie w całym Marrasie. Możliwe, że nawet w całej Naodi i Dandii. Jeśli to może wam się jakoś przydać, to trzymam za was kciuki.
A teraz lećcie już, zmykajcie.
Offline
Nałożyłem szybko siodło na konia i pokracznie się na niego wdrapałem. Uścisnąłem go udami, na znak że powoli ruszamy. Sprawdziłem czy wszystko mam przy sobie; prowiant, woda, broń, plecak. "Mogę ruszać" - pomyślałem.
- Miły ten stajenny. - zacząłem rozmowę. - No to się zaczęło, chłopcy, jedziemy.
- Wio - koń ruszył galopem.
Offline
Gracz
Wsiadłem na mojego rumaka i pocwałowałem ku towarzyszom
Offline
Śmiali ochotnicy wyruszyli naprzeciw wrogom. Niektórzy mogą powiedzieć, że to walka z wiatrakami, ale nie w ich mniemaniu. Oni wiedzieli co robić.
Pierwsze kilka kilometrów minęło bezproblemowo. Wojownicy zostali kolegami.
Czas na postój. Trzeba coś zjeść i napoić konie.
Offline
Po paru kilometrach stwierdziliśmy że pora na postój.
Zaprzyjaźniliśmy się ze sobą, wszyscy są bardzo w porządku.
Ale nadal myślę że ten Kinro'ile jest zbyt pewny siebie.
Siadając z konia powiedziałem:
- Zjedzmy trochę pożywienia, odpocznijmy, napoimy konie i jedźmy dalej nie ma czasu na zwlekanie.
Offline
Zszedłem, a w zasadzie spadłem z konia, napoiłem go i wyciągnąłem jedną z tych dziwnych kanapek od tego człeka.
- Brakuje mi tu piwa - ze smutkiem w głosie.
Wyciągnąłem mapę z plecaka i wygładziłem brwi.
- Jeszcze około 25 kilometrów. Za 15 zrobimy jeszcze jeden postój. Wtedy jeden z nas będzie musiał pojechać na zwiad; sprawdzić dokładną liczbę przeciwników, ich stan, wyposażenie. Ja nie mogę tego zrobić, jestem za gruby, pojadę zbyt wolno. Kto się zgłasza ?
Offline
Kiedy Kinro'ile powiedział że on wyruszy na zwiad wręczyłem mu zwój magiczny mówiąc:
- Oto zwój magiczny, jeśli wpadłbyś w tarapaty, użyj go.
zawiera on ognistą kulę, po prostu wypowiedz słowa na nim napisane, zgnieć go w rękach
a zwój zamieni się w kule ognistą, potem pchnij ją w kierunku w którym chcesz żeby poleciała.
Nawet jeśli nie jesteś magiem tak jak ja, powinieneś sobie poradzić nic prostszego.
Ostatnio edytowany przez Roarino (2013-08-07 09:03:31)
Offline