Noc była długa i bardzo zimna, jednak pod grubymi, wełnianymi kołdrami żadnemu z bohaterów chłód nie doskwierał. Nadeszła godzina 6:00, zadzwonił budzik. Dźwięk uderzającego w metalową tarczkę 20 razy na sekundę bijaka przeszył uszy Morgotha, Sawyera i Aleizdeina. Ich plecaki były już spakowane, serca gotowe na przygodę.
"Żegnaj wygodny kocu" - pomyśleli zgodnie.
Offline
Kiedy o 5:00 obudziłem sie w moim domku na drzewie zrozumiałem jedną rzecz "Nie mam do kogo otworzyć mordy" więc postanowiłem ubrać się spakować prowiant, broń i poszukać kogoś. Po ok 7 minutach wyskoczyłem z domku i zacząłem iść w stronę centrum miasta, po jakiś 5 minutach zobaczyłem market, podbiegłem zajrzałem przez drzwi i zobaczyłem 3 postacie wyglądały na zombi. Pomyślałem "Może wybije okno i zabije tych zombi" i tak też uczyniłem. Podniosłem kamień i wybiłem okno wszedłem do środka i zacząłem strzelać ostatnimi strzałami chybiałem za każdym razem bo było mi tak zimno. Nagle w moją stronę poleciał jakiś nóż i drasnął moje ramię, padłem na ziemię, w ty samym czasie ktoś coś powiedział
Offline
6.00 zadzwonił budzik. Pora ruszać. Zabraliśmy plecaki w których były najpotrzebniejsze rzeczy. W sumie to głupio było nam się rozstawać z naszym "domem", ale każdy z nas wiedział że to konieczność. Zbliżaliśmy się już do wyjścia, gdy nagle usłyszeliśmy jak szkło rozsypuje się po podłodze, po kilku sekundach ktoś zaczął strzelać. Co prawda chybił i wszystkie strzały poszły rykoszetem, ale to nie zmienia faktu że miałem mokro w badach. Odruchowo rzuciłem nóż w kierunku napastnika, ale ofiara przesunęła się i zamiast w serce trafił mu w lewy biceps. Podejrzewam że ofiara upadła bardziej z szoku niż obrażeń, ale nie byłem pewien. Krzyknąłem głośno:
- Kto to kurwa jest?! Uważajcie, on może jeszcze chcieć nas zabić!
Podszedłem kilka kroków w stronę niewiadomego i powiedziałem:
- Wyrzuć broń, bo Cię dobije!
Offline
- Kolega może nam się przydać i ja jestem w sumie na tak. Ale w stanach kryzysowych, takich jak jebana apokalipsa uważam, że najlepszym wyjściem jest demokracja. Sawyer, wyraź swoją opinię.
Offline
- Może nam się przydać. Podajcie line zwiążemy go na wszelki wypadek. A ty Derativie nie próbuj uciec
Po chwili zbliżyłem się do Morgoth'a, powiedziałem szeptem :
- Gdyby coś kombinował nie zastanawiaj się ..... Strzelaj !
Offline
- Nie przesadzajmy z tym wiązaniem, kolega podobnie jak my kiedyś, szukał schronienia. Market mu się spodobał, a nas wziął za zombie, więc chciał się nas pozbyć. Czyż nie tak było, Derativie? Swoją drogą to strasznie chujowe masz imię, jesteś z Afryki czy skąd ?
- Ruszamy - dodałem chwytając kij w dłonie.
Offline
Drużyna zyskała kolejnego zdrowego, zdolnego do walki mężczyznę. Nikt jednak nie wiedział jakie ma zamiary, ale też nikt nie miał czasu na zastanowienia. Minęła 7:00, godzina mniej na poszukiwania. Dzień zapowiadał się ciężki, nikt nawet nie próbował wyobrazić sobie jego przebiegu. Wszyscy wiedzieli, że po godzinie 18:00 liczba martwych na ulicach zwiększy się czterokrotnie i czuli strach, ale także podekscytowanie, a niektórzy nawet podniecenie. Pierwszy przystanek: pierwsze mieszkanie w pierwszym wieżowcu przy ulicy Kaizersgracht.
Offline
W sumie to po wyjściu z marketu byliśmy w szoku. Wszędzie krew i niedojedzone ludzkie i zwierzęce części ciała. Gdzieś w oddali słyszeliśmy krzyk. Ale nagle nastała cisza.. Cisza przed burzą pomyślałem. Po jakichś 2 kilometrach dotarliśmy do wieżowców. Kilka razy po drodze prawie żygałem. Zapach trupa. W wieżowcu było przerażająco ciemno. Stwierdziliśmy że zaczniemy szukanie od dołu. A więc pierwsze mieszkanie. Drzwi zamknięte na klucz. Jest szansa że w środku będzie jedzenie. Cichym szeptem powiedziałem:
- Ja celuje wgłąb mieszkania i jak coś to strzelam. Kto wywarza drzwi?
Offline